okna gorzówokna pcv gorzów
Facebook Instagram Google+

Strony

  • Strona główna
  • O Autorce
  • Współpraca
  • Kontakt

Mama ♥ Dwójki |

  • Strona Główna
  • O Autorce
  • Współpraca
  • Kontakt
  • Macierzyństwo
  • Lifestyle
  • Kulinarnie
  • Porady
Obsługiwane przez usługę Blogger.


Tak, wiem. Zaniedbuje Was. Ale jakoś udaje mi się (kosztem dziecięcych smutnych oczu) coś napisać. Dzisiaj będzie krótko.

Tak nie dawno temu, robiłam sobie podsumowanie ostatniego miesiąca roku, miesiąca dla mnie fatalnego, o którym przeczytasz TU. Wszyscy jarali się postanowieniami, motywacją i nadzieją na lepszy rok,  a tu minął już miesiąc. Żegnamy przydomek "nowy". Ja czuję się jakby był już stary. Dla mnie, matki Dwójki, której dzieci różnią się wiekiem, a raczej miesiącami. Jest ich dwadzieścia, choć czasem myślę, że sześć - bez kitu. Rok jak rok, zaczyna się i kończy. Nic się nie zmienia, poza zachowaniem moich dzieci. Ich umiejętnościami i poziomem syreny, którą zazwyczaj zwiemy płaczem.

Ale ten "nowy"  miesiąc obecnego roku, wyróżnia się trzema blogowymi hitami. Moimi hitami, sukcesami i rozwojem w piśmiennictwie. Przedstawiam Wam trzy wpisy, miejsca od pierwszego do trzeciego w kategorii najchętniej czytane - najchętniej komentowane :


Najchętniej czytane


1. Moje dzieciństwo było jak bajka. Dzieciństwo moich dzieci będzie ubogie.

2. Mąż i ojciec jest ważny. Nie bądź samolubna Mamo! 

3. Cesarskie Cięcie - konieczność vs wybór/życzenie. Czym się różnią? 


Najchętniej komentowane


1.Mąż i ojciec jest ważny. Nie bądź samolubna Mamo! . Liczba komentarzy: 29

2. Kadry z życia matki. Bajzel i kupa śmiechu. Fotografia na pierwszym planie.  Komentarzy: 16

3.Moje dzieciństwo było jak bajka. Dzieciństwo moich dzieci będzie ubogie. Komentarzy: 14


To taki mój mały sukces, a raczej sukcesik. Najbardziej dumna jestem z wpisu o dzieciństwie i ojcu. Widzę po nich, że macierzyństwo nie zrobiło ze mnie do końca tempej kury ;)

Nie wiem kiedy teraz z czymś nowym zagoszczę na blogu, choć mam mocny temat w głowie do napisania, ale nic nie zdradzę, bo potem moje tematy czytam na innych blogach ;) bez informacji, że kogoś zainspirowałam :p

O kurde! Zdałam sobie sprawę, że za niecałe 3 tygodnie skończę dwadzieścia sześć lat! O mamo, coraz bliżej do trzydziestki, trza zaszaleć. Kochanie pamiętasz jak mówiłam Ci o kinie i o "Ciemniejsza strona Greya"? Pójdziemy? ( trzepot rzęs + uśmiech)





Share
Tweet
Pin
Share
6Komentarzy komentarze
wybór, na życzenie, cesarskie Cięcie


Witaj kochana. Dzisiaj chce Ci przedstawić różnice między cesarskim cięciem z konieczności a z wyboru. Cały ten wpis oparty będzie na moich własnych doświadczeniach i z mojej perspektywy. Obydwa moje porody skończyły się cięciem cesarskim. Pierwsze cięcie było z konieczności, drugie z wyboru.


Cesarskie Cięcie z konieczności


Gdy byłam w pierwszej ciąży, myśl o cesarskim cięciu była dla mnie odległa. Po tym co przeczytałam w mamusiowej gazecie. Choć strach przed porodem naturalnym był wielkim, nie dopuszczałam myśli o cięciu. Ale jak zawsze albo jak często mi się to zdarza, życie weryfikuje moje plany, czasem dość mocno. Gdy dwa dni po terminie pojechałam do szpitala na kontrolne, umówione wcześniej z lekarzem KTG, nie myślałam, że dowiem się iż rodzę. Tak jak zostałam podpięta o godz czternastej, tak dziesięć minut później lekarz poinformował mnie, że zapis będzie dłuższy bo wychodzi na to, że rodzę! Wszystko było dobrze do momentu kiedy po godzinie dziewiętnastej na USG wyszło, że Junior ma za mało wód płodowych. Lekarz zdecydował, że nie ma na co czekać. Przebijamy pęcherz i rodzimy. Bardziej szczegółowy opis możesz znaleźć w tym wpisie.
Gdy po dwunastej w nocy, poród nie postępował, a KTG wskazywało, za niskie tętno mojego syna, jedna z położnych ściągnęła mojego lekarza z domu, który o wpół do drugiej w nocy, poinformował mnie, że tętno syna spada, jest na granicy i nie możemy czekać. Trzeba ciąć. W tym całym zamieszaniu, amoku, pokiwałam tylko głową, że nie mam nic przeciwko. Z opowiadań mojej mamy wiem, że położne i lekarze biegali po oddziale. O godzinie drugiej w nocy znalazłam się na sali operacyjnej. Dostałam znieczulenie i padłam jak kłoda. Druga zero osiem, zaczęło się cięcie, a po trzech minutach byłam już mamą i słyszałam płacz swojego syna. Na całe szczęście, dzięki szybkiej reakcji mój syn nie miał poważnych zmian zdrowotnych. Dostał dziesięć na dziesięć punktów agar.

Cięcie w tej sytuacji uratowało jego zdrowie i życie. Brak wód płodowych lub z byt mała ilość może spowodować uduszenie się dziecka, dlatego tętna syna spadło. Jak widzisz, wszystko działo się nagle. Ja do końca nie byłam świadoma tego co się dzieję. Miałam wrażenie, że stoję obok i się tylko przyglądam.


Cesarskie Cięcie z wyboru


Jeżeli pierwszy poród miałaś poprzez cesarskie cięcie, masz prawo wyboru jak chcesz rodzić drugie dziecko. Przy przyjęciu na oddział, zapytają Ci się czy zgadasz się na poród naturalny. Możesz odmówić, bez podawania przyczyny. Ty decydujesz, ale zdania zmienić nie możesz po podpisaniu dokumentów, chyba, że po rozmowie z lekarzem w szpitalu. 
Ja wybrałam świadomy poród poprzez cesarskie cięcie. Wytłumaczę Ci dlaczego. 
W pewnym momencie mojej drugiej ciąży, kiedy brzuszek robił się pokaźny, lekarz prowadzący oznajmij mi, że blizna po cesarskim cięciu jest cienka. Pytając co dalej, co się z tym wiąże jakie mogą być skutki. Dowiedziałam się, że podczas porodu naturalnego, w momencie silnych skurczy macicy, blizna może pęknąć. A to niosło za sobą poważne skutki. Po tej informacji wiedziałam, że nie ma innej opcji jak następne cesarskie cięcie. W 37 tygodniu ciąży, zostałam skierowana do szpitala, z podejrzeniem hipotrofii płodu. Lekarz zapewnił mnie, że nie wyjdę już ze szpitala bez dziecka, tak twierdził prowadzący moją ciąże. Jednak gdy już na oddziale zostałam zbadana i monitorowana, wcale nie wyglądało na to, że szybko ujrzę swoją wymarzoną córkę. Minęło pięć dni, długich dni zanim zostałam ponownie cięta. Dlaczego tak długo? Cesarski nie wykonuje się na życzenie. Nie zaleca się jej wykonywać na widzimisię, dlatego iż jest ona niebezpieczna dla matki i dziecka. Dlatego musiałam tyle czekać, czekać na jakąkolwiek czynność skurczową mojej macicy. Nie mogli wykonać u mnie indukcji porodu. Pozostawało tylko czekać i monitorować stan dziecka i skurczy. Po trzech dniach wykonano mi masaż szyjki, cholera jakie to jest naprawdę nie przyjemne i bolesne uczucie. Ale to dało nie wielki rezultat, czop tylko delikatnie zaczął mi odchodzić. W czwartym dniu usłyszałam, że nic się nie dzieję więc planują puścić mnie do domu. Wtedy moje nerwy i emocje wzięły górę. Nie jadłam nic mają nadzieję, ze dnia następnego coś się zmieni, że mój organizm ruszy i będzie możliwe wykonanie cięcia cesarskiego. Rano dnia następnego, czyli piąty dzień pobytu w szpitalu. Poszłam na badanie. Lekarka badając nas, zastanawiała się co robić dalej. Czy puścić nas do domu czy zostawić. Wtedy przytoczyłam jej słowa, lekarza który badał mnie w szpitalu jako pierwszy po przyjęciu. Obiecał mi, że gdy skończę 38 tydzień ciąży, który przypadał na dzień następny. Wykonają cięcie. Wręcz ubłagałam lekarkę, mówiąc, że poprzednie KTG zarejestrowało mocne skurcze i mam nawet zdjęcie w telefonie. Zdziwiła się, że nie widziała tego zapisu. Po badaniu odesłała mnie do pokoju, zlecając jeszcze jedno KTG, Na którym skurcze były już bardziej regularne, Po tym zapisie, zawiedziona zabrałam się za śniadanie. Na to wpadła położna mówiąc
- Pani K...... jadła coś Pani? odpowiedziałam, że właśnie się zabieram, bo nie jadłam nic od wczoraj. Wykrzyknęła - Niech Pani nie je, będzie dzisiaj Pani cięta. Czekamy na telefon z porodówki. Pójdzie Pani po skończonych operacjach, po piętnastej godzinie.

Moja radość nie miała granic. Zadzwoniłam i poinformowałam męża i mamę. Spakowałam się. 
Przyszła położna, zabierając mnie na badania EKG. Następnie założono mi wenflon. Położna mnie ogoliła. Dała zielony fartuszek i kazała wziąć prysznic. Potem przyszła założyć mi cewnik. Podłączyła kroplówkę nawadniającą. W tym czasie przyszła położna z oddziału noworodkowego, aby wypisać ze mną, książeczkę zdrowia mojej córki. Po tym wszystkich leżałam, na sali czekając aż po mnie przyjdą. Usłyszałam telefon na oddziale. Wpadła położna ze słowami - Kotuś, to już, jedziemy. W locie zadzwoniłam do rodziny, że już jadę na salę operacyjną. Wcześniej niż planowano. Gdy położyłam się na łóżku, na którym zostałam zawieziona na sale operacyjną, trzęsłam się cała z nerwów. Nie mogłam tego powstrzymać. Strach był ogromny. Na samo wspomnienie, mam łzy w oczach.  Wspomnienia wracają, jednak czas nie spowodował, że podchodzę do tych wspomnień inaczej. Nadal oczy robią się mokre.

Serce miałam wrażenie, że mi wyskoczy. Świadomość, że za około godzinę ujrzę córkę i zakończy się ten wspaniały stan ciążowy, powodowała tak silne emocje, że ukradkiem łzy ciekły po mojej twarzy. Jechałam windą w dół, przekazały mnie położne przed wejściem na sale. Nagle zostałam sama, bez tych ciepłych i serdecznych kobiet. Poczułam przerażające zimno na sali operacyjnej. Przenieśli mnie na łóżko na którym wykonywali operację. Leżałam chwile, która była dla mnie wiecznością. Widziałam w odbiciu lampy swoje gołe ciało, od brzucha w dół. Wszyscy mogli oglądać moją pochwę i wystający z niej cewnik. Czułam się tak strasznie jak nigdy. Na sali było sporo osób, dwóch ginekologów wykonujących cięcie, asysta, położne, anestezjolog i Bóg wie kto jeszcze. Jednemu z lekarzy się śpieszyło, dopytywał anestezjolog czy już mogą ciąć. Ona jednak skwitowała go, że to nie jest nagłe cięcie i mają czas. Nie wiem ile dokładnie trwało zanim przestałam mieć czucie od pasa w dół. Dla mnie wtedy każda chwila była bardzo długa. Do palca podłączyli mi ciśnieniomierz. Dotykając swoje uda, czułam nie przyjemne uczucie obcego ciała.
Ten niecierpliwy lekarz na rozpoczęcie operacji, rzekł - ta to jeszcze taka chuda... Poród się rozpoczął.

Stała obok mnie kobieta, na wysokości mojej głowy, która widziała mnie i to co robią lekarze. Ciepłym spokojnym głosem mnie uspokajała, mówiąc, że za chwile będzie po wszystkim. Padły słowa jednego z lekarzy, wyciągamy go. Wystraszyłam się, że to jest syn, ale określenie lekarza tyczyło się nie do płci, ale do płodu. Poczułam ucisk pod mostkiem. A za chwile najpiękniejszy krzyk mojej córeczki, po nim krzyki lekarzy. Jaka płeć? Żeńska, jaka? Żeńska! Godzina? (...)
Płakałam razem z Maszką. Moje ciśnienie skakało. Kobieta stojąca obok, zapewniła mnie, że za chwile pokarzą mi córkę i będę mogła ją pocałować. Po czym zabiorą ja na badania. Tak też się stało, ją zabrali a mnie zszywali. Poniekąd czułam się jak we filmie. Sala, ta cała atmosfera, łudząco przypominały scenę z filmu. Operacja się zakończyła, a mnie w lekkim szoku odwieziono na sale pooperacyjną, gdzie w drodze złapała mnie mama, która radośnie mówiła, że widziała Majuszke jak ją wiozą na oddział. Mąż był z synem w domu. Mama zdążyła dopiec do szpitala w momencie kiedy operacja już trwała.

Wszystko skończyło się dla nas dobrze. Pewnie widzisz znaczącą różnice miedzy tymi dwoma cięciami. Rodziłam w innych szpitalach, dlatego tez pewne przygotowania i procedury po operacyjne się różnią. Dla większej jasności wypisze je kolejno.


Procedury szpitalne, zależne od danej placówki


Szpital w którym rodziłam Juniora, będę oznaczać jako A, szpital w którym rodziłam Maszke, jako B.

a) Cewnik założono mi tuż przed operacją, ale wyciągnęli go od razu po operacji.
b) Cewnik założono mi, gdy już byłam nawadniania i praktycznie gotowa do operacji. Po porodzie 
cewnik miałam jeszcze przez kilkanaście godzin, do momentu kiedy nie przeszłam na zwykłą sale. 

a) Po operacji dostawałam morfinę i paracetamol. Po morfinie nie czułam bólu obkurczania macicy. Ogólnie ból był umiarkowany. Dostawałam leki na wyciszenie by móc spać spokojniej.
b) Dostawałam tylko ketonal w kroplówce na zmianę z paracetamolem. Czułam ból, cholerny chwilami. Gorzej zniosłam pierwsze 2 doby.

a) Dziecko dostałam tylko na własną prośbę w obecności kogoś z odwiedzających. Na stałe dziecko dostałam po tym jak przeniesiono mnie na zwykłą salę. Na jedną noc, mogłam oddać je na oddział noworodkowy. Tak też zrobiłam, bo nie czułam się na siłach by wstawać. Musiałam zebrać siły.
b) Dziecko dostałam po 5 godzinach od operacji na karmienie i tulenie. Mogłam mieć ją tak długo jak chciałam. Łóżka były zabezpieczone barierkami. Córka mogła ze mną być na zwykłej sali przez cały pobyt obok mnie w łóżku. 

a) Wypuszczono nas do domu po 3 dobach.
b) Wypuszczono nas do domu po 4 dobach, dlatego, że wcześniej byłam na patologii ciąży. Normalnie leży się 6 dób po cesarskim cięciu.


Cesarskie Cięcie na życzenie jest nie wskazane


Jak widzisz moja druga cesarka przebiegła zupełnie inaczej niż pierwsza. Nie mogła zostać wykonana dopóki macica nie podjęła czynności skurczowej, na tyle silnej i regularnej, aby dziecko dostało sygnał, że już czas do przyjścia na świat. Dlatego nie wykonuje się, a raczej nie powinno się wykonywać cięcia. Poród ma za zadanie w pierwszej i w drugiej fazie przygotować do tego dziecko. Dać mu sygnał, że to już czas, aby zacząć żyć poza organizmem matki. W momencie wykonania cięcia bez jakiejkolwiek czynności skurczowej, dziecko nie ma pojęcia o tym, że za chwile opuści ciepły maminy domek. Nie jest na to przygotowane. Zostaje nagle wyrwane z bezpiecznego ciepłego miejsca. Może nie podjąć od razu czynności życiowych poza łonem matki. Możesz myśleć sobie co za bzdura. Opowiem Ci krótką historie. 

Małżeństwo ginekologów spodziewało się pierwszego dziecka. Żona nie chciała rodzić naturalnie, wolała mieć wykonane cesarskie cięcie. Mąż przystąpił na jej prośbę. W dniu kiedy termin ciąży dobijał końca, wykonali cesarskie cięcie, bez wcześniejsze indukcji porodu. Dziecko urodziło się bez, funkcji życiowych, bo nie zaczerpnęło pierwszego wdechu powietrza, który rozszerza płuca i powoduje, że dziecko wydaje swój pierwszy dźwięk, czyli głośno płacze. 

W pierwszej ciąży słyszałam, że kobiety masowo chcą rodzić przez cesarskie cięcie. Ja sama żałuje, że tak się stało. Gdyby nie te wszystkie komplikacje, zdecydowałabym się na poród naturalny. Teraz miałabym szanse na kolejne dziecko bez obaw, a tak nie mogę mieć więcej dzieci w najbliższym czasie i nie wiadomo czy później będę mogła. Mam zrosty na macicy, blizna jest ponoć jeszcze cieńsza. Gdybym teraz zaszła w kolejną ciąże, nie ma szans, że bym ją donosiła. Od drugiego cięcia mija nie długo 17 miesięcy, a ja nadal mam wrażenie jakby blizna byłą jeszcze świeża. Nie tylko podczas miesiączki, ale za każdym razem gdy robię siusiu. Pęcherz się kurczy co wywołuje dziwne wrażenie, do którego już się przyzwyczaiłam. 

Jeżeli masz możliwość, spróbuj urodzić naturalnie. Nie wybieraj pochopnie cesarskiego cięcia. Ten tekst nie powstał po to aby nastraszyć Was ciężarówki, ale po to byście wiedziały, że każda operacja cesarskiego cięcia przebiega inaczej i to wcale nie jest lepszy poród niż poród naturalny. Cesarka z konieczności nie jest tak świadomym doświadczeniem jak tak z wyboru. Na mnie odbiło się. Długo dochodziłam do siebie. Wspomnienia powodują wzruszenie, ale też poczucie tego obnażenia się przed osobami obcymi. Ten poród mnie zmienił. (...)



Share
Tweet
Pin
Share
12Komentarzy komentarze



Nasza przygoda z chustowaniem zaczęła się, przez chrzestną mojego syna. To Ona mnie tym zaraziła. Choć nie wierzyłam w te chustowanie i byłam przeciwna jak wielu rodziców. Ale gdy pokazała mi o co w tym chodzi i pierwszy raz zamotałam syna. Zakochałam się w tym. Tak zakochałam. Dlatego, że moje dziecko wtulone we mnie zasnęło i spało 3 godziny! To był rekord, ponieważ Junior miał wtedy problem ze spaniem w dzień. Miał 4 miesiące i spał tylko po 10-15 minut, po ciężkim usypianiu. A w chuście padał nawet po 5 minutach.

Jednak początki nigdy nie są łatwe. Tego trzeba nauczyć się perfekcyjnie, a chociaż prawidłowego ułożenia dziecka, odnośnie do jego wieku i gabarytów. A potem dopracowywać prawidłowe naciągnięcie chusty. I to nie jest tak, że wyjdzie za pierwszą razem, że dziecku od razu się spodoba. Są dzieci, szczególnie te starsze niemowlęta, którym może się nie spodobać nagłe ograniczenie ruchów. A przez to rodzice szybko się zniechęcają.

Dla mnie to magia.

Jeżeli obserwujesz mnie na instagramie czy facebook'u, miałaś okazję zobaczyć, że nosze dwójkę swoich dzieci, gdzie Junior ma już trzy lata, a nadal jest awantura, że to młoda wskakuje, bo mama ją usypiać będzie.


Tak się dziecka NIE NOSI


źródło: ekorodzice.pl

źródło: entliczek.pl


Bardzo ważne w tym całym chustowaniu czy noszeniu dzieci w nosidłach jest fakt, że NIE NOSI SIĘ DZIECI PRZODEM DO ŚWIATA, czyli tyłem do Ciebie rodzicu. Usprawiedliwieniem wcale nie jest to, że dziecko tak jest spokojniejsze. Bo noszenie dziecka w chuście czy nosidle (broń Boże w wisiadle!) nie ma za zadanie pokazać mu świata z twojej perspektywy, ale dać poczucie bliskości i bezpieczeństwa. A Tobie wygodę. Bo gdy dziecko trzeba nosić niekiedy cały dzień, a Ty masz coś do zrobienia, potrzebujesz rąk. Dla Ciebie jest to ułatwienie, a dla dziecka ukojenie. Dobra i aktywna forma spaceru w miejsca gdzie nie zawsze wózek się nada. To nie jest SZPAN czy rzecz którą musisz mieć bo mają inni i jest modne. O tym trzeba mieć pojęcie, aby nie zrobić dziecku i sobie krzywdy. Efekty mogą być dopiero widoczne po latach. A przecież nie chcesz by twoja córka czy syn mieli koślawe nogi, albo krzywe plecy, Jest to powszechny problem rodziców noszących swoje dzieci w różnych gadżetach. A to dlatego, że firmy puszczające produkt w świat chcą na nim tylko zarobić i zdrowie Twojego dziecka ich nie obchodzi. Dlatego przytoczę Ci wypowiedź lekarza medycyny rodzinnej i doradcy noszenia ClauWi ze źródła - http://pediatria.mp.pl/lista/75717,dlaczego-nie-nosic-dziecka-w-nosidle-przodem-do-swiata

lek. med. Katarzyna Jamruszkiewicz: Dziecko nie powinno być układane „przodem do świata” ani w chuście, ani w żadnym rodzaju nosidła. Podczas noszenia „przodem do świata” znajduje się ono w niewłaściwej pozycji. Zamiast zaokrąglonych plecków (fizjologiczna całkowita kifoza – u noworodków, mniejszych niemowląt i starszych niemowląt podczas snu) kręgosłup jest nadmiernie prostowany. Dodatkowo przerwa jaka występuje między karkiem dziecka, a klatką piersiową osoby noszącej powoduje, że główka nie jest podparta, co może powodować poważne następstwa. Ważne jest to szczególnie u najmłodszych dzieci, które mają obniżone napięcie mięśni szyi i grzbietu. Sytuacja taka nie występuje podczas noszenia „brzuch do brzucha”, gdzie, przy prawidłowym wiązaniu, chusta podpiera główkę dziecka. W pozycji „przodem do świata” nie jest również możliwe właściwe ułożenie nóżek dziecka, tak by były zgięte zarówno w stawach biodrowych, jak i stawach kolanowych, tworząc kształt litery M (tzw. „fizjologiczna żabka”).


„Nosidła-wisiadła”– z wąskim paskiem pod pupą, nie powinny być w ogóle używane. Nie jest zachowana w nich prawidłowa pozycja nóżek dziecka. Dodatkowo masa ciała dziecka spoczywa na jego kroczu, co może być niebezpieczne, zwłaszcza u chłopców, i jest niewygodne dla dziecka.

Katarzyna Kramek: Dzieci noszone w chustach i nosidłach zawsze powinny być zwrócone przodem do rodzica. Dlaczego? Spójrzmy na to, co się dzieje z dzieckiem noszonym przodem do świata:
  1. Nogi dziecka nie mają właściwego podparcia, bezwładnie zwisają. Niemożliwe do osiągnięcia są właściwe zgięcie i odwiedzenie nóżek, optymalne dla rozwoju stawów biodrowych. Szczególnie niebezpieczne jest, gdy nóżki dziecka uderzają w trakcie chodzenia o nogi noszącego.
  2. Pozycja miednicy wymusza przeprost kręgosłupa. Ponadto kręgosłup dziecka opiera się o klatkę piersiową rodzica, przez co jest on dodatkowo nienaturalnie wypychany do przodu, szczególnie w czasie ruchu.
  3. Kręgosłup nie może przyjąć fizjologicznej dla niemowląt krzywizny zbliżonej do litery C. Ponieważ chusta przebiega po brzuchu dziecka, nie może zapewnić tak potrzebnej młodemu kręgosłupowi amortyzacji wstrząsów wynikających z ruchu rodzica.
  4. Większość ciężaru dziecka opiera się na jego kroczu, powodując silny nacisk na spojenie łonowe u dziewczynek bądź na jądra u chłopców. To nie tylko niekomfortowe dla dziecka, nadmierny ucisk na pachwiny ma również niekorzystny wpływ na krążenie.
  5. Główka dziecka nie ma podparcia. Ma to znaczenie nie tylko w przypadku niemowląt nie trzymających głowy, ale również u starszych dzieci, gdy zasną. Po raz kolejny brak jest amortyzacji wstrząsów wynikających z ruchu noszącego – główka podskakuje w rytm kroków rodzica.
  6. Dziecko noszone przodem do świata jest narażone na nadmiar bodźców z otoczenia. Nie ma możliwości ukrycia się, wtulenia w rodzica, gdy wrażeń jest za dużo lub gdy są one dla niego nieprzyjemne. Nie słyszy też kojącego bicia serca mamy lub taty i nie ma pełnego kontaktu z opiekunem, dlatego trudniej mu się uspokoić, kiedy się czegoś przestraszy. Maluch wystawiony na nadmiar bodźców nie jest w stanie zasnąć, zanim nie będzie naprawdę wyczerpany.
  7. Taka pozycja jest niewygodna również dla noszącego. Środek ciężkości dziecka jest przesunięty do przodu. Rodzic, aby utrzymać równowagę, odgina się do tyłu, nadwyrężając mięśnie pleców i kręgosłup.
Podsumowując, gdy nosimy nasze dziecko przodem do świata, jego pozycja jest niefizjologiczna, maluch z dużym prawdopodobieństwem będzie miał nadmiernie dużo bodźców, a dla nas skończy się to bólem pleców.

Różnica w ułożeniu dziecka po lewej - źle , po prawej - prawidłowo




Teraz już wiesz co dzieje się z twoim dzieckiem, kiedy nosisz je w taki sposób. Może nasuwać Ci się pytanie co wtedy jeżeli Ono usilnie chce widzieć świat?  Jeżeli już siedzi możesz nosić je na biodrze i plecach w chuście, w nosidle na plecach.

Jak powinno wyglądać prawidłowe nosidło znajdziesz w tym artykule z którego przytoczyłam fragmenty.

A tera pokaże Ci moją piękną chustę i zamotane w niej dzieci :)



Chusta tkana jak nie nosić dziecka




Kangurek
Dziś padła w kangurku. To nic. Wielkolud też nosił się w kangurze :) #chustodzieciak #instamatka #kangur #wiazanie #nicminiewisi
Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Aneta - Mama Dwójki (@mamadwojki_) 19 Sty, 2017 o 4:46 PST
Plecak prosty
Czasem trzeba i tak. Mama to osoba niezastąpiona i bardzo potrzebna. #chustomama #chustonoszenie #chustodzieciak #kochamwięcnoszę #motamy #kochamy #plecakprosty
Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Aneta - Mama Dwójki (@mamadwojki_) 17 Sty, 2017 o 12:32 PST

A mu nadal chce się tulić. ❤️ #chustodzieciak #chustomama #rodzicielstwobliskosci #miłość #bezpieczenstwo #troska #mama #szczesliwedziecko
Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Aneta - Mama Dwójki (@mamadwojki_) 17 Sty, 2017 o 3:44 PST
Kieszonka
#kochamwięcnoszę #chustomama #chustowanie #chustodzieciak #tęcza #love #sweet #bezlukruicukru
Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Aneta - Mama Dwójki (@mamadwojki_) 13 Gru, 2016 o 11:29 PST

Uwiązana :) #chustonoszenie #nicminiewisi #plecakprosty #chustowamama #chustomama #chustodziecko #dziecko #wygoda #kochamwięcnoszę #noszebokocham #chusta #littlefrog #cube
Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Aneta Krajewska (@anusieek_) 30 Lis, 2016 o 1:30 PST


Mam nadzieję, że ten wpis trafi do wielu osób. Niestety miałam tą przyjemność wielokrotnie, widzieć jak rodzice, tak w tym tatusiowie także, noszą dzieci nie prawidłowo. Najbardziej uderzył mnie widok matki, która miała dziecko w wisiadle na biodrze, ale nie tak, że pupa dziecka była na wysokości matczynego biodra, tylko jego buzia. To zapadło w mojej pamięci. Nie raz chciałam się odezwać, zwrócić uwagę, ale się blokowałam. Więc proszę Cię, puść to w świat. Zmieńmy wspólne myślenie rodziców noszących swoje dzieci.





Share
Tweet
Pin
Share
5Komentarzy komentarze
Spanie z niemowlakiem czy starszym dzieckiem, nie jest zdrowe dla Was i dla niego.


Witaj! Ostatnio nie mam czasu chyba na nic, dlatego na blogu rzadko gości nowy post.
Ale dzisiaj spiełam pośladki i chce Wam napisać o popularnym, ważnym problemie, który spotykany jest dość często. Szacuje się, że około 80% rodziców śpi ze swoimi dziećmi.

Gdy byłam w ciąży z synem, założyłam sobie, że od urodzenia nie będzie spał z nami. Tak też było. Przesypiał noce, odkąd skończył 3 miesiące. Po 5 rano jak mąż wstawał do pracy, Junior się budził. Brałam go do siebie, dawałam mleko i spaliśmy razem do 8 rano. W rezultacie wszyscy się wysypialiśmy. Niestety, wszystko co dobre kiedyś się kończy. Kiedy urodziła się Maja, moje założenie było takie same. Ale kiedy miała około 11 miesięcy, darła się przez sen. Nie rozumiałam o co chodzi. Nie znałam tego. Było to dla mnie obce. Gdy zaczynała panicznie płakać, krzyczeć. Brałam na ręce, bujałam i odkładałam do łóżeczka. I tak kilka razy z rzędu, aż w końcu nie miałam już siły i wzięłam ją do naszego łóżka. Wtedy Ona się uspokajała i zasypiała. Ja miałam szanse w ten sposób trochę pospać. Ale oboje z mężem cierpimy z tego powodu do dziś. Nie raz jesteśmy skopani. Nie raz dostane z główki czy łokcia. Jest lepiej niż wcześniej. Uda się, że wezmę ją do nas, ona się uspokoi i zaśnie. Wtedy przenoszę i potrafi spać do szóstej, siódmej rana. Całe te wspólnie spanie, nie trwało by tak długo. Męczę się, ze względu na syna. Dzieci nie mają swojego pokoju. Jesteśmy wszyscy na jednym. Gdybym walczyła z Mają by spała u siebie, syn miałby kiepskie noce. A co za tym idzie, kiepskie dni. Wiem, że sytuacja zmieni się kiedy młoda dostanie większe łóżko. Zawsze to ja będę mogła do niej wejść by przytulić podczas snu i uciec do siebie gdy zaśnie. 


Wspólne spanie odbija się na Tobie i dziecku 


Jestem matką, która nie lubi przesady, nie lubi oddawać swojej przestrzeni, choć dzieci zajęły jej sporo. Ale to co zostało jest moje i staram się by moje pozostało. Taką przestrzenią jest właśnie nasze łóżko. To jedyne miejsce, gdzie mogę odpocząć, relaksować się z mężem lub bezczelnie rozwalić się na całym łożu. I nie pozwolę aby Masza to zmieniła, bo gdy Junior widział, że Maja śpi z mamusią, zaczął też do nas przychodzić. Wpierw nad ranem potem w nocy. Na szczęście teraz grzeje swoje łóżko do rana. Spanie w czwórkę to była tragedia, jeżeli można nazwać to spaniem. Raczej blokowanie krawędzi łóżka, aby Junior nie wypchnął Maszy (swoją drogą, te to parę razy łapałam w ostatniej chwili, bo by spadła z łóżka ). 
Jeżeli spisz ze swoim dzieckiem lub dziećmi, zapewne jesteś połamana/y, niewyspana/y. Z czasem przyjmujesz, że taki stan jest normalny, ale NIE JEST! 
Dziecko przyzwyczaja się do Waszej obecności w nocy, czuje zapach i dotyk. Nawet gdy śpi u siebie, przychodzi do Was i w rezultacie nie wysypiacie się wszyscy. Młode uzależnia się od wasze obecności. Pomimo, że ma swoje łóżko. Przytulne i przyjazne, woli spać z Wami. A wy tracicie swoją intymność. 

 Im wcześniej tym lepiej


Może nie zdajesz sobie z tego sprawy, ale dzieci które mają trzy, cztery, pięć a nawet sześć lat śpią nadal z rodzicami, lub z jednym z nich. Gdy mama postanowi dać nogę do taty na barabara, lub odwrotnie. Młode obudzi się, będzie wołać siusiu, pić lub mama, mama i dupa z przyjemności. Albo postanowi w trakcie waszego tulenia wgramolić się do Was uznając, że to całkiem normalne. Choć tak nie jest i nie będzie. 
Dlatego, aby uniknąć takiej sytuacji zdrowiej dla dziecka będzie, gdy za w czasu zacznie spać u siebie. 

A na koniec


Podziwiam i nie rozumiem rodziców którzy się na to godzą. Z psychologicznego punktu widzenia i rozumienia dziecka, ma ono poczucie, że jest wyżej niż rodzić. Ma nad nim władze. Wykorzystuje słabość do swojego celu. Warto walczyć o swoje łóżko. Dziecko prędzej czy później musi to pojąć, a im później tym mu gorzej zaakceptować samodzielne spanie. 

A ja będę walczyć i nie dam się zdominować małemu smrodowi ;) Jestem obolała, połamana, nie wyspana i nie dopieszczona, bo mam jeszcze jedną wielką zasadę - nigdy przy dzieciach! 

A teraz rzućcie się na mnie z hejtem, że tak nie jest, że tak wygodnie...

Share
Tweet
Pin
Share
6Komentarzy komentarze
Zapewne to co chce Ci pokazać nie jest Ci obce. U mnie to ma miejsce każdego dnia. Kiedyś wciągu dnia coś z tym robiłam. Teraz czekam już do wieczora :)

Oprócz codziennego bajzlu, nie zabraknie zabawnych zdjęć.



Zaczynamy!





















Tak przejrzyście jest wieczorem :)

Mam focha








Tym wesołym akcentem zakończę ten pokaz ;)

O książeczkach ze zdjęć tych dla maluchów, możecie poczytać TUTAJ.

* Na marginesie - Fisher Price powinno mi zapłacić za niezłą reklamę :D



Share
Tweet
Pin
Share
16Komentarzy komentarze


Witaj kochana. Masz chwilę i chęć powspominać razem ze mną, swoje śniegowe wojaże gdy byłaś dziewczynką? Ja mam ochotę wrócić na chwilę do tego fajnego, beztroskiego czasu. To jak, gotowa na chwilę moich wspomnień?

Gdy nadchodziła zima, sypał śnieg, pędziłam do domu, aby jak najszybciej zjeść obiad, zrobić lekcje i biec na dwór. Z radością targałam sanki z piwnicy. Dzwoniłam domofonem po koleżanki, by wspólnie zacząć śniegowe wariacje.

Wtedy śnieg osiągał nawet 30 cm. Uwielbiałam wchodzić w te wielkie zaspy po kolana. Rzucać się w ten biały puch. Lepić bałwana i świgać się śnieżkami.
Ani mróz, ani mokre ubranie nam nie przeszkadzało. Zjeżdżaliśmy nie tylko na sankach czy wtedy modnych jabłkach, pamiętasz je? To było nic, najlepiej zjeżdżało się z górki na brzuchu. Bez niczego. To nic, że byliśmy mokrzy, to nic, że kurtka była gdzieś podarta. To wszystko było nic. Byliśmy szczęśliwymi dziećmi. Jak już wyszliśmy z domu, wracaliśmy dopiero na kolacje. Gdy było nam zimno, żadne nie poszło do domu. Suszyliśmy rękawiczki i czapki na grzejnikach, w klatkach schodowych naszych bloków. Wtedy nie było lamentowania, że się rozchorujemy. Ba, mieliśmy zdrowie lepsze niż teraz. Nie czuliśmy zimna ani mrozu. Czuliśmy radość i szczęście. Nikt nie wołał mamy, że Kaśka przywaliła mi w łeb śniegiem. Że Tomek natarł mi śnieżką twarz. A Anka miała z tego niezły ubaw.
Kładąc się spać myśleliśmy o tym co będziemy robić jutro, bo zaczynał się weekend.

Moje dzieciństwo było ciekawe, bogate w doświadczenia i możliwość przekonania się na własnej skórze, co i jakie niesie ze sobą konsekwencje. Bajki oglądałam tylko o 19 godzinie na jednym kanale. Gdy pogoda była ponura, bawiliśmy się na klatce schodowej. Czasem w szukano z zamkniętymi oczami. Innym razem lalkami, czy negocjowaliśmy warunki wymiany się karteczkami. A szał na hopisy! Pamiętasz je? W chipsach można było je znaleźć. Kurcze jaka to była adrenalina gdy udało się wszystkie wygrać. Byliśmy dziewczynkami, ale chłopskie zabawy nas bardziej jarały. Grałyśmy z chłopakami w piłkę, skakaliśmy w gumę. Jak ja to kochałam. Najlepsza była ta z gumy do gaci. Ty też skakałaś?

Wspominasz równie dobrze swoje dzieciństwo?

Nasze dzieci będą mieć gorsze dzieciństwo



Skąd ten wniosek? Czemu tak myślę i czy da się coś z tym zrobić? 

W dzisiejszych czasach, technologia jest szeroko posunięta do przodu. Każdy z nas korzysta z telefonu, laptopa czy tableta. Bajki w tv są na wyciągnięcie ręki. Zawsze a nawet i wszędzie. Te rzeczy kochają dzieci. Uzależniają się od nich. Nieświadomie. Dzieje się to przez nas, rodziców, dorosłych. 
Gdy mamy ręce pełne roboty, gdy chcemy chwili dla siebie lub nie chce się nam bawić z dzieckiem, korzystamy z technologii. Tyle ma ona możliwość, więc czemu nie skorzystać? Korzystamy raz, przynosi to nasz oczekiwany rezultat. Czynimy to coraz częściej, ba sami jesteśmy zapatrzeni w te ekraniki, więc czemu dziecko nie może? Może, ale wszystko musi mieć swoje granice, bo jak możesz się domyśleć, dzieci szybko się uzależniają. Zastępują zabawę na dywanie w zabawę na telefonie czy laptopie. I dlatego właśnie nasze dzieci będą mieć gorsze dzieciństwo. Może Ty mamo, dawkujesz technologie swojemu dziecku w małych ilościach bądź wcale. Ale znajdzie się mama, która nie widzi w tym nic złego i nic z tym nie będzie robić. To będzie kolega twojego syna z klasy. Połowa z nich taka będzie. Z kim pójdzie grać w piłkę Staś gdy Tomek, Arek, Marcin, Maciej będą siedzieć w domu, może na ogrodzie czy działce jeżeli będą je mieć, ale będą grać na komputerze, zamiast grać w piłkę. Biegać po polach. Córka zamiast bawić się lalkami czy udawać rolę mamy. Zbierać kwiaty na łące by pleść wianki, będzie wolała robić sobie selfie i wrzucać na fb czy na instagram zdjęcia. 

Da się to zmienić? Masz pomysł? 


Takie dzieciństwo mają dzisiejsze dzieci. 7 letnia dziewczyna, odwiedza dziadków. Zamiast bawić się z kuzynostwem i spędzić czas z dziadkami. Ogląda bajki na telefonie. Nie chcemy tego prawda? Aby nasze dzieci miały takie dzieciństwo, aby te ekraniki były dla nich priorytetem. Możemy coś z tym zrobić?

 Uchronić nasze dzieci od uzależnienia.

Daje Juniorowi telefon. Ale nie na pół czy cały dzień. Korzysta z edukacyjnej gry, dzięki której poznał instrumenty muzyczne. Nauczył się mówić ananas i harfa. Chętniej powtarza nazwy kolorów, uczy się zapamiętywania i rozpoznawania. Uczy się robić zdjęcia i nagrywa filmy. Dozwolony czas to godzina. Nie codziennie. Raz na tydzień, może dwa. Zależy od jego chęci. Masza oczywiście nie ma styczności z tymi urządzeniami. Oglądają bajki rano i wieczorem. Zachowuje umiar. 

Wiem, że zależy to od nas rodziców, jakie Oni będą mieć dzieciństwo i wspomnienia. Jak daleko sięgać będzie ich wyobraźnia. Jak rozwinie się dziecięca dusza. Dlatego będę się starać aby każde święto czy uroczystość były prawdziwe. Bo nie liczą się prezenty, wartość telefonu, rozmiar quada. Liczy się rodzina i tradycja, która dzisiaj rzadko gości w domach. 

Może przesadzam, może zbyt czarno to opisałam, ale tak czuję i tak widzę. 
A Ty? Widzisz to podobnie, czy zupełnie inaczej? 

Share
Tweet
Pin
Share
15Komentarzy komentarze


Witajcie Kobiety i ewentualnie Panowie. Jak jesteście na czasie i obserwujecie mnie na FB, to wiecie, że moje zdrowie nadal jest w rozsypce. Obecne ból żebra nie pozwala mi  normalnie funkcjonować. Ratuje mnie jedynie coś na przeziębienie lub przeciwbólowe i przeciwzapalne leki. Dlatego nie ma nowych wpisów. Coś na fb wrzucę, ale bez szału.

I tu spotkało mnie jednego dnia, wielkie zdziwienie. Pomimo, że jest mnie tu mało, rzadko odwiedzam blogi innych mam. Dostałam aż 3 nominacje do Liebster Blog Award.

Co ja na ten temat wiem? Kiedyś za czasów kiedy Junior był niemowlakiem, na subdomenie pisałam sobie mamusiowego bloga o Juniorze. Tam również zostałam nominowana, ale moje odpowiedzi, napisane w żartobliwy sposób, podbiły uśmiechy tamtych czytelników. Szkoda, że bloga usunęłam. Chętnie bym jeszcze raz to przeczytała :) 

Więc o co w tym chodzi? To ma być wyróżnienie, docenienie świeżego blogera. Możliwość, inicjatywa, odkrycia siebie przed czytelnikami. Oczywiście wiemy, że lepiej odpowiada nam się na pytania, niż mielibyśmy z punktu przeprowadzić ze sobą wywiad ;) Nominuje się od 5-11 osób, blogerów czy blogów, jak kto woli. Zadaje się im 11 pytań. Jakichkolwiek pytań, to co nominowanego interesuje. 

3 nominacje po 11 pytań czyli 33 odpowiedzi. Będę oryginalna i odpowiem na te wszystkie 33, a co! Rzadko coś pisze, to teraz Was zamęczę do grobowej deski.

Młoda Mama Pisze zadała pytania: 


1. Czy Twoi bliscy wiedzą o tym, że blogujesz? Jakie były ich reakcje?

- Wiedzą, znaczy się tylko moja mama i mój "mąż". Reakcja mojej mamy - kiedy Ty znajdziesz na to czas? - Pochłonięta jesteś tylko tym blogiem, reszta Cię nie interesuje!
Reakcja "męźa" - co wypisujesz znowu za głupoty? Co tam jest takiego interesującego? Tylko na tym blogu siedzisz!

2. Gdybyś mogła jeszcze raz założyć bloga, co byś zmieniła? A może nic?

- Już zmieniłam, więc teraz nie ma nic co bym poprawiła, choć choruje na szablony bloga. Szukam swojego ideału, gdy go znajdę, to szablon zmienię. Jak chodzi o treść, zaczęłabym bym od początku parentingu czyli od tematu ciąży, ale musiałabym być w tym stanie. Bo czas zaciera, a raczej macierzyństwo przez 2 lata robi z matki bezmózgowca i wiele się nie pamięta.

3. Czym jest dla Ciebie pisanie?

- Odpowiedzialnością za to co pisze. Oderwaniem od papek na dywanie, zbieraniem ciągle zabawek. Negocjowania o każdy kęs obiadu. Poznaniem nowych ludzi, doświadczeń. Możliwość dyskusji.

4. Kiedy znajdujesz czas na pisanie?

- Kiedy śpi Masza, kiedy Junior jest czymś zajęty. Albo wtedy kiedy wszyscy śpią. Po nocach. ( Przerywam odpowiedzi, Masza woła na alarm - koniec laby :/ )

5. Czego nauczyło Cię macierzyństwo?

- Odpowiedzialności. Załatwienia czegokolwiek samemu. Przełamałam strach i wstyd. Nauczyłam się walczyć o swoje.

6. Bez czego nie wyobrażasz sobie Twojego dnia? 

- Szczerze? Wyjdę na złą matkę. Ale bez papierosa, kawy i dzieci :)

7. Twoja jedna popisowa potrawa i jedna, za którą wolisz się nie zabierać

- Lasagne, mogę uznać za popisową. A za którą wolę sięnie zabierać? Hm... Nie gotuje na codzień, ale średnio się widzę przyrządzając np. Krewetki.

8. Twój sposób na niewyspanie?

- Kawa 3 razy dziennie. Spacer jeżeli jest to okres jesień, zima. Chłodne powietrze niesamowicie czasem pobudza. Jak uda mi się uśpić dwójkę w jednym czasie. Kimam razem z nimi. Staram się nie siadać bezczynnie. Muszę coś robić, by nie myśleć o zmęczeniu.

9. Oszczędności czy wydatki – czy potrafisz oprzeć się na zakupach dla dziecka?

- Trafiłaś z tym pytaniem. Jak mam kasę i wiem, że mogę, potrafię wydać nawet parę setek na dzieci. Gdy budżet ograniczony, oszczędzam. Kupuje tylko to co potrzeba. 

10. Czego chciałabyś nauczyć swoje dziecko?

- Jak dobrze radzić sobie w życiu. 

11. Twoje wspomnienie porodu – jak zdefiniowałabyś go jednym zdaniem?

- Pierwszy poród | Nigdy w życiu nie czułam takiego bólu i strachu o życie Juniora. 
- Drugi poród, planowane cc | Czułam się upokorzona, leżąc gola na stole operacyjnym, a w koło pełno lekarzy, swoją pochwę widziałam w odbiciu lampy. 

Kobieca Myślodsiewnia zapytała:


1. Kogo widzisz patrząc w lustro?

- Matkę, totalnie zakręconą. Chudą jak szkapę.

2. Czego byś w życiu nie zjadła?

- Krewetek, ośmiornicy, pająka, robali, sushi itp | bleeeeeeeeeeeee!

3. Jaką rolę mogłabyś zagrać w filmie?

Główną, w filmie romantycznym. Takim jak "Szkoła Uczuć" :D

4. Dla kogo piszesz bloga?

- Dla siebie. Dla innych matek. 

5. Jakie Twoje marzenie nigdy się nie spełni?

- Dotknąć delfina. Wsadzić mu rybę na język. Wziąć ślub kościelny.

6. O czym mogłabyś napisać książkę?

- Nie wiem. Może o niespełnionej, romantycznej miłości.

7. Jak często się śmiejesz?

- Codziennie. Dzięki dzieciom.

8. W co uciekasz przed stresem?

- Papierosy i sprzątanie.

9.  Do czego dążysz na swoim blogu?

- Teraz nie wiem. Chciałam jak każdy bloger, mieć wuchte fanów, czytelników. I wielką z tego radość. Ale nie mam kiedy tego realizować.

10. Jaką masz radę dla zaawansowanych blogerów?

- Mniej tekstów sponsorowanych, więcej prawdy. Więcej wkładu własnego serca.

11. Jaką masz radę dla początkujących blogerów?

- Systematyczność. Pisanie postu na jeden temat. Przejrzysty i prosty szablon. Tworzyć z sercem, dając siebie.


Kobieca Strona Mamy zadała pytania:


  1. Skąd się wzięła nazwa bloga?
- Od statusu macierzyństwa ;)

2. Jakie masz sposoby na przyjemny wieczór?

- Czas spędzony razem. Oglądając dobry film, popijając czerwone wino.

3. Moje hobby to…

- Fotografia

4. Opisz zabawną historię z Twoim udziałem :)

- Będąc na weekend u kuzynek. Wybrałyśmy się na plac, do przedszkola, które prowadziły siostry zakonne. Jedna z kuzynek, ta w moim wieku, tam chodziła do przedszkola. Jeździłyśmy po placu na rowerach. Mój nie miał hamulca. Ktoś rzucił - Kto pierwszy przy bramie, ten lepszy....
Zapomniałam o tym, że gdy się rozpędzę, nie zahamuje inaczej niż nogami. I tak dusząc na hamulec, którego nie było. Z całym rozpędem, uderzyłam w bramę, przybrałam kąt 90 st. i uderzyłam z siłą kaczuchą o siodełko :) Bolało. ale sikaliśmy ze śmiechu.

5. Co najbardziej cenisz w blogowaniu?

- Kontakt z innymi ludźmi. Ciekawe treści.

6. Najpiękniejsze miejsce, jakie widziałaś i możesz polecić?

- Mało podróżuje. Nie przypominam sobie, bym była w miejscu, które zaparło mi dech.

7. Jaki masz przepis na szczęście?

- Nie mam przepisu. Uważam, że to tylko od nas samych zleży, czy będziemy szczęśliwy. Moim szczęściem jest moja rodzina. Gdy oni są szczęśliwi, jestem i Ja :)

8. Z utęsknieniem czekam na…

- Wiosnę. I choć oficjalnie się nie przyznam. Czekam na kolejne II kreski ;)

9. Co w kobiecie cenisz najbardziej?

- Niezależność.

10. Którą porę roku lubisz najbardziej i dlaczego?

- Wiosnę, gdy wszystko budzi się do życia. Zapach o poranku świeżego powietrza. Pierwsze promienie na twarzy. Ciepłe powietrze, które nie gna do domu.

11. Skąd pomysł na blogowanie? 

- Nie mal codziennie, w mojej głowie tworzą się dobre teksty. Miałam potrzebę przelania gdzieś tego. Stworzyć swoje miejsce, choćby tylko dla siebie.


Dziękuje wam kobiety bardzo za to wyróżnienie. Nominowałabym Was, ale nie mogę. I w sumie nie mam kogo nominować. wszystkie fajne, dość świeże blogi wzięły już udział. Nie chce robić dubli.
Dlatego nagne zasady, nie nominuje nikogo, ale jeżeli każdy kto tu trafi ma tylko chęć, zapraszam aby odpowiedział na moje 11 pytań w komentarzu! Jedziemy! 

Mama Dwójki ciekawska jest, uważajcie:

1. Zostałaś mamą z wyboru, planowanego wyboru czy wyniku wpadki?
2. Twój mąż, partner, facet to spełniona, wymarzona miłość? ( szczerze baby)
3. Co daje Ci blogowanie?
4. Co daje Ci macierzyństwo? Czym dla Ciebie ono jest?
5. Czy twoje wykształcenie ma wpływ na tematykę bloga i jego popularność?
6. W czym czujesz się dobra? Szycie, gotowanie itp. 
7. Kim chciałaś zostać gdy byłaś małą dziewczynką? Udało się to zrealizować?
8. Co w twoim życiu jest na pierwszym miejscu?
9. Kraj, który chciałabyś odwiedzić?
10. Film, który uwielbiasz i możesz oglądać bez końca?
11. Twoje skryte marzenie? 

Jednak zdecydowałam się na dwie nominację, jest to Ewelina z bloga Make Happy Life
Oraz blog  New Life Easier Baby. 

Mam nadzieję, że ktoś skusi się do odpowiedzi. Będzie mi bardzo miło :)


Share
Tweet
Pin
Share
10Komentarzy komentarze
Nowsze Posty
Starsze posty

Lubisz już?

Mama Dwójki

Social Media

  • Facebook
  • Google+
  • Instagram
  • RSS

Popularne posty

Nowości na blogu

Etykiety

Konkursy Kulinarnie Lifestyle Macierzyństwo Porady Rodziecielstwo Zabawa

Obserwatorzy

Archiwum

  • maja (2)
  • kwietnia (4)
  • marca (8)
  • lutego (6)
  • stycznia (9)
  • grudnia (6)
  • listopada (6)
  • października (2)
zBLOGowani.pl
Facebook Instagram Google+
OBSERWUJ @INSTAGRAM

Created with by BeautyTemplates | Distributed By Gooyaabi Templates