okna gorzówokna pcv gorzów
Facebook Instagram Google+

Strony

  • Strona główna
  • O Autorce
  • Współpraca
  • Kontakt

Mama ♥ Dwójki |

  • Strona Główna
  • O Autorce
  • Współpraca
  • Kontakt
  • Macierzyństwo
  • Lifestyle
  • Kulinarnie
  • Porady
Obsługiwane przez usługę Blogger.
Blog parentingowy, macierzyństwo

Cześć Mamo, jak Ci mija dzień? Jesteś w dobrym humorze, czy raczej kiepskim? Bez względu na to jaki masz humor, chce Ci powiedzieć, że nie jesteś sama. Każda matka jest taka sama, no dobrze, różnimy się pewnymi aspektami. Ale jesteśmy takie same. Tak samo kochamy nasze dzieci, tak samo chcemy dla nich jak najlepiej. I jak to na matkę i kobietę przystało, narzekamy. Każda z nas narzeka, a ja wiem, że Ty także pod nosem coś rzucisz. Obrazisz się na cały świat. A potem nagle Ci przechodzi. I nie zrzucaj tego tylko na hormony, jak to fajnie opisała Iza z kobiecastronamamy.pl.
Bo to nie tylko one są winne. My jesteśmy przemęczone, przepracowane i przeładowane dziećmi, sprzątaniem, wieszaniem prania i gotowaniem. Ścieraniem papek, wycieraniem resztek kupy z dywanu. I tym ciągłym płaczem, marudzeniem, krzykiem....


 STOP! Zapłaczesz, zatęsknisz


Pamiętasz ten pierwszy krzyk, który wydobył się z piersi tego małego, słodkiego człowieka? Czułaś, że nic więcej w życiu już się nie liczy. Jesteś Ty i dziecko. Kochasz je najbardziej na świecie i jesteś wstanie zrobić dla niego wszystko. Choć dopiero się urodziło. A teraz spójrz na tego samego człowieczka. Zmienił się prawda? Czasem masz ochotę mu przywalić, wystawić za okno. Ja też tak mam, wczoraj właśnie był taki dzień. Masz wrażenie, że ten stan trwa wiecznie i czekasz jak na zbawienie by się skończyło już to ząbkowanie (swoją drogą czemu nie rodzimy się z zębami? Byłoby nam wszystkim łatwiej), raczkowanie, nabijanie guzów. Marudzenie, buntowanie a nawet rządzenie. Teraz powiem Ci, że zapłaczesz i zatęsknisz za tym okresem życia. Wiem, myślisz, że Mama Dwójki zwariowała, masz tak dość, że nawet więcej dzieci już nie chcesz. 


Nadejdzie koniec, szybciej niż myślisz


To co teraz Ci się dłuży, a mnie się cholernie dłużyło. Pewnego dnia się skończy. Wtedy usiądziesz, spojrzysz na swoje dziecko/dzieci i przyznasz mi rację. Będziesz tęsknić, za tym małym, słodkim i wymagającym człowieczkiem, który powoli staje się własną osobowością z własnym zdaniem. Zapłaczesz wspominając, pierwszy krzyk, spokojne ssanie twej piersi. Pierwszy uśmiech, który wywołał tyle radości. A ten świadomy buziak, spowoduje, że z twoich oczu, wypłynie morze łez. No i to magiczne, nie wyraźne MAMA. Przyznasz mi rację, prawda? 


Czerp radość z każdego dnia


Na koniec powiem Ci, abyś czerpała radość z każdego dnia. Pomimo wielu emocji, których doświadczasz na co dzień i masz dość. Macierzyństwo jest cholernie fajne, a ten magiczny, wyjątkowy czas szybko mija. Jeżeli się wzruszyłaś tak jak ja, serdecznie Cię przytulam. Trzymaj się kochana.



Share
Tweet
Pin
Share
18Komentarzy komentarze









Kochani w te święta chce Wam życzyć wszystkiego co najlepsze! Spokoju, radości w rodzinny gronie. Ciepła rodzinnego, dobrego słowa i miłości. Zdrowia, bo ono jednak jest ważne :) 

Jeżeli macie chęć, oddaje Wam nastrojowe fotografie, mojego autorstwa. Jeżeli chcesz wykorzystać na potrzeby wpisu, czy udostępnienia, obowiązkowo podaj źródło i autora, czyli Aneta - bezlukruicukru.pl. Oraz powiadom mnie o tym. Będzie mi cieplej na serduchu <3 

WESOŁYCH ŚWIĄT! 🎅🎄🎁



Share
Tweet
Pin
Share
Brak komentarze
kawa świeżo palona, relacja z testu, MK Cafe gresh


Zachęcam Was gorąco do zapoznania się z moją relacją, odnośnie kawy #MKCafeFresh. Moje wrażenia są pozytywne. Ponadto, gdy będziecie czytać na stronie mkcafefresh.pl moją relacje, do Waszego koszyka wskoczy rabat w kwocie 15 zł, przy zakupach za minimum 80 zł. No cóż, coś za coś.

Strona oferuje dopasowanie kawy pod Wasze upodobania. A co najważniejsze, jest palona zaraz po zamówieniu! Dla mnie wybrali taką, moje podniebienie jest im wdzięczne ;)

Kawa nadaje się również na prezent, dzięki ładnym plakietką dołączonym do opakowania. Szkoda tylko, że tak późno mi się przypomniało o tym teście. Mielibyście więcej czasu, na zamówienie. Ale w opcji dostawy wchodzi też kurier :D













Teraz kliknij w baner poniżej, aby poznać moją relacje z testu :)




TestMeToo - dołącz do nas
Share
Tweet
Pin
Share
Brak komentarze


Zapewne widziałaś tą wzruszającą reklamę, Huawei. Rozumiesz jej przesłanie? Ona idealnie pokazuje, dzisiejsze myśli i postrzeganie nas przez dzieci. Zauważyłaś to jak twoje dziecko/dzieci patrzy na Ciebie gdy masz telefon lub tablet, w ręku?

                                       Co czuje dziecko?      



Spogląda na Ciebie co jakiś czas, czy widzisz jak ładnie bawi się zabawką, albo czy zauważyłaś, że właśnie zrobiło coś samo. Spogląda na Ciebie, by widzieć twoje reakcje i zadowolenie lub dezaprobatę. Czasem zdarzy się, że zrobi coś złego, abyś zwróciła na nie uwagę. Widzi, myśli i czuje, że ten świecący ekran jest ważniejszy od niej/jego. Robi mu się smutno, czuje, że wolisz spędzać czas z tym małym przedmiotem i ten przedmiocik, ma Ci więcej do zaoferowania niż Ono, twoje dziecko.

Pisanie bloga, za bardzo mnie zabiera dzieciom. To nie tylko przelanie myśli do sieci, to też ogrom pracy nad każdym detalem. Intensywne promowanie, szukanie odbiorców, czytelników. 
Energiczna Mama, zmotywowała mnie, choć już od dawna myślę sobie, by rzucić ten blog w cholerę, bo za dużo mnie kosztuje. Energiczna Mama po 2 latach blogowania, doszła do wniosku, że są sprawy ważne i ważniejsze. Nie znam dokładniej przyczyny, ale z punktu usunęła bloga. Macierzyństwo, to jednak setka wyrzeczeń. Lubie pisać, lubię dyskutować i cieszę się na każde odwiedziny czy komentarz. Pozwala mi się to oderwać od codzienności, ale cierpi na tym moja rodzina. To UZALEŻNIENIE! Wciąga i wciąga coraz bardziej, zabierając mnie im, tym którzy mnie potrzebują. Dlatego, szczególnie w święta, odłożę na bok, wszystko to co łączy się z internetem. 
Chce by rodzina miała mnie, a nie tylko mój cień. Bycie matką jest fajne, ale nie ma w tym, czasem miejsca na inne rzeczy. Nie jestem wstanie, zarywać kolejnych nocy, przez blogowanie. Nie che by dzieci miały to poczucie, że inne rzeczy są ważniejsze. 

Bez lukru i cukru, będzie sobie na razie wisieć, jeżeli szczerze z serca ze mną jesteś, zrozumiesz, że może mnie tu nie być. Jestem też na facebook'u, być może na fanpage'u będę częściej coś wrzucać. Na razie muszę oddać się rodzinie. Tylko gdzie ja będę teraz zaglądać? - widzisz to zbyt uzależnia, ciągnie mnie i muszę iść na odwyk :)   


Share
Tweet
Pin
Share
Brak komentarze

Miał być bombowy wpis, ale jak zawsze życie weryfikuje moje plany. Miałam pisać o tym jaką, jestem chujową matką swoich dzieci. Nie napisze o tym na razie, bo obecnie siedzę w szpitalu z synem, dlaczego?  Już Ci opowiadam.

Cała ta masakra zaczęła, się ode mnie. W godzinach nocnych, z czwartku na piątek, potwornie bolał mnie brzuch. Gdy w końcu udało mi się, zrobić co trzeba, poszło to tak, że lało się ze mnie górą i dołem! Jelitówka! Ta paskudna suka dopadła mnie, pierwszy raz w życiu. Myślałam, że zdechne nad tym zlewem. I na to wszystko budzi się Masza. Z ogromnym bólem brzucha, wytargałam ją z łóżeczka i poleciałam dalej na kibel, a ona za mną. Dobrze, że jest tak mała, bo nie będzie pamiętać tego co się ze mną działo.

Nie mal cały dzień, spałam i leżałam. Nie miałam siły się ruszyć. Wszystko zmieniło się, gdy syn zaczął wymiotować. Ledwo trzymałam się na nogach, ale musiałam działać. Gdy przez dwie godziny wymiotował, nie mal co 5 minut. Wezwałam karetkę, bo nie było co czekać. Za każdym razem gdy napił się wody lub elektrolitów, wymiotował. Nie było go jak nawodnić. Ale zanim karetka została wysłana, musiałam się prosić, aby przyjechała. Kazali mi przyjechać tramwajem. Skłamałam, że nie mamy auta. Wszystko po to, aby przyjechali i moje dziecko szybko otrzymało pomoc. Bo jak wiesz, im dziecko mniejsze tym szybciej się odwadnia. W takiej sytuacji nie ma na co czekać. Gdy karetka przyjechała, widziałam, że myślą sobie iż nie było potrzeby przyjeżdżać. Junior jak na swój stan wyglądał dobrze. Ale gdy zajechał do szpitala, na badaniu usg brzuszka, po wątrobie było widać już lekkie odwodnienie. 30 minut, a mój syn zaczął się odwadniać.

Nie mogłam z nim jechać. Nie mogłam, bo nie byłam wstanie, a poza tym lekarka w szpitalu nie pozwoliła mi. W dokumentacji syna odnotowali, że ja matka jestem chora i mam zakaz z nim kontaktu. Junior został przewieziony do innego szpitala, na oddział zakaźny. Dzielnie był z nim cały czas tata. Który miał okazję zobaczyć, jak dziecko cierpi, co musi przejść. Zawsze przy synu byłam ja. Nie mogło być inaczej i tym razem. Dziecka cierpienie, dało mi takiego kopa, że postawiłam się na nogi. Pomimo zmęczenia, głodu i ciężkiej głowy, jestem przy nim teraz. Mąż odpoczywa w domu, zbiera siły na noc.

Jestem dumna ze swojego syna. Lekarze i pielęgniarki chwalą go, że jest dzielny i grzeczny. Cieszę się, że w porę zadzwoniłam i dzisiaj Junior czuje się lepiej.
Mieliśmy iść właśnie dzisiaj, na chrzciny do rodziny. Czasem los decyduje za nas, a czasem ułatwia nam wyjście z pewnych sytuacji.

Mała rada ode mnie - gdy Twoje dziecko wymiotuje często, nawet po tym jak napije się wody, a nóż ma do tego jeszcze rozwolnienie nie czekaj, bierz dziecko do szpitala i walcz o pomoc. W takich sytuacjach liczy się każda minuta!





Share
Tweet
Pin
Share
Brak komentarze
Karmienie piersią w chorobie, czyni cuda

Rok temu ostatni raz moje dzieci chorowały, po drodze, jakoś nie dawno Junior miał tylko trzy dniówkę. Znalazłam ten wpis, na swoim starym blogu.

Dość prozaicznie tatuś nas zaraził, zwyczajnie opróżniał nos w naszej obecności, pal licho ze mną, rade sobie dam, ale dzieciaki beze mnie już nie!


Wczorajszy ranek na wariata się rozpoczął, czułam pismo nosem już nocą, że dzieciaki się rozchorują do rana, jak zawsze moja cholerna intuicja mnie nie zawodzi, szlak! Junior nocą sobie stękał, mruczał, popłakiwał przez sen, Misiula od dwóch dni nosek charczący, a wieczorem niedzielnym doszedł brzydki kaszel. Tak więc rano, jak wspomniałam na wariata, dzwoniłam do przychodni się umówić z doktorową, w godzinę musiałam przebić się przez miasto do poradni, ale przed wyjściem jak zawsze, całuję sobie juniora, macam po czole, rękach, GORĄCZKA! I to 38 stopni! Alarm załączyłam, w biegu dałam lek i wyszłam.

Jadąc sobie publicznym środkiem transportu, myślę… No tak! Tatusiowy smarkał w naszej obecności i wystarczyło by dzieciaki się rozłożyły, nosh k**** jeszcze tego mi trzeba przed świętami! Telefonicznie uspokoiłam się, że juniorowi temperatura spada, UFF!
Wchodzę lekko spóźniona do poradni, na szczęście nikogo nie ma przed nami, brutalnie budzę Misiule, która dopiero co zasnęła. Wchodzimy, doktorowa ze studentem sobie badają me dziecko i doktorowa pyta co się dzieje, zdaję relacje. Dochodzi do wniosku, że może będzie potrzebny antybiotyk, ale jeszcze poczekamy, Misiula kaszle, doktorowa stwierdza, że nie ma co czekać bo kaszel jest brzydki i przepisuje antybiotyk, coś do nosa. Wspominam o juniorze, jak się pogorszy mu także dać mam antybiotyk i przyjechać. Ubieram dziecko, dziękuję i wychodzę.
Lece pędem do domu, gadam z mamą co i jak, przypominam sobie, że nie dali mi recepty. Cofam się ile sił w nogach, bo dziecię jest niespokojne, okazuje się, że studencik jej nie wydrukował! Eh…. Kontynuuję bieg na transport miejski, zauważam z daleka busa i prawie biegnę z tym wózkiem! Myślę – spokojnie babo, zaraz będziesz w domu – stoimy na światłach, dziecie nadal niespokojne, popłakuje, na co rzucam – nie moja wina kochanie, że to idzie jak flaki z olejem.
Wysiadam, znowu w biegu pędze do apteki po leki, po za receptą kupuję kilka innych specyfików i zapominam o witaminie C! 

Dochodzę do klatki schodowej, myślę – wezmę dziecko razem z gondolą, a potem zejdę tylko po stelaż. Męczę się chyba z 10 minut by rozmontować wózek, do jasnej ciasnej przecież nie było z tym nigdy problemu, jedna strona mi się blokowała i nie mogłam wyciągnąć tej gondoli. Klnę pod nosem jak szewc, Misiula płacze, szarpie się dalej aż w końcu mi się udaję, HURRA! Targam ten ciężar na 4 piętro, wypluwam płuca i docieram! Myślę sobie, jak dobrze być w domu, ale to nie koniec mojej bieganiny, na dole został stelaż, muszę szybko dać maluszkowi leki bo nie mogę słuchać jak się męczy. Chwila…. Sytuacja opanowana, jak dobrze!

Junior grzeczny jak nigdy, przytulał się często, a w oczach markotny i ewidentnie chory. Przychodzi czas na drzemkę, zasypia. Budzi się po ok 2 h i ponownie rozpalony. Daje antybiotyk ale ten zamiast zbić gorączkę po czasie, dał ciała, wieczorem jest tak źle, że juniora wsadzam do wanny letniej wody, daje inny lek i stopniowo gorączka spada!
Walcze dalej z maleństwem, kończy się tak, że magiczna bliskość przy piersi działa cuda i moja choróbka która jest dzielna, odpływa a ja razem z nią, myśląc sobie – dziękuję Ci Boże, że mam CYCKI!
Share
Tweet
Pin
Share
Brak komentarze
Nowsze Posty
Starsze posty

Lubisz już?

Mama Dwójki

Social Media

  • Facebook
  • Google+
  • Instagram
  • RSS

Popularne posty

Nowości na blogu

Etykiety

Konkursy Kulinarnie Lifestyle Macierzyństwo Porady Rodziecielstwo Zabawa

Obserwatorzy

Archiwum

  • maja (2)
  • kwietnia (4)
  • marca (8)
  • lutego (6)
  • stycznia (9)
  • grudnia (6)
  • listopada (6)
  • października (2)
zBLOGowani.pl
Facebook Instagram Google+
OBSERWUJ @INSTAGRAM

Created with by BeautyTemplates | Distributed By Gooyaabi Templates